- Nie jestem pewien, czy premier rządu i szef partii, Donald Tusk, naprawdę chce przeforsowania ustawy dotyczącej związków partnerskich. Z jednej strony Platforma obawia się utraty liberalnych zwolenników, ale z drugiej strony nigdy nie obejdzie z lewej flanki Ruchu Palikota czy SLD - komentuje Piotr Strzembosz z Prawicy Rzeczypospolitej w wywiadzie dla Prawy.pl.
Grzegorz Lepianka: Końcem czerwca w Katowicach odbędzie się kongres Prawa i Sprawiedliwości. Jednocześnie Jarosław Kaczyński zapowiada rozszerzenie „obozu patriotycznego”, zaplecze polityczne PiS ma zostać powiększone o nowe środowiska. Prawica Rzeczypospolitej będzie jednym z tych środowisk?
http://prawy.pl/portal_aktual/z-kraju/3060-tuskowi-taki-polityk-jak-gowin-moze-byc-potrzebny
Unikałbym jednak, w stosunku do naszego środowiska, określenia „zaplecze polityczne PiS”, bowiem umowa zastrzega, że obie partie zachowują swoją odrębność organizacyjną, suwerenność w działaniu przed i po wyborach, na przykład w Sejmie Prawica Rzeczypospolitej będzie miała własny Klub lub Koło Parlamentarne, a co za tym idzie pełną wolność z zgłaszaniu projektów uchwał i ustaw, kreowaniu polityki informacyjnej, wizerunkowej itp.
Są zapowiedzi, że Prawo i Sprawiedliwość w zbliżających się wyborach będzie chciało "pójść do tych wyborów jak najszerzej". Ale nie dla wszystkich ma się znaleźć miejsce w "obozie patriotycznym". Były premier deklaruje, że "tych, którzy najbardziej szkodzili", nie przyjmie. Nie ma do PiS powrotu dla Zbigniewa Ziobry?
To, czy jest możliwy powrót do PiS Zbigniewa Ziobry lub innych polityków lub środowisk politycznych, to sprawa PiS i tych polityków. Nie byłoby zręczne, bym wypowiadał się na ten temat czy coś doradzał.
Jest jednak oczywiste, że prawica rozdrobniona, wystawiająca wiele list wyborczych, ma mniejsze szanse na dobry wynik niż prawica startująca w jednym bloku. Nie oznacza to jednak, że ma być jedna lista grupująca wszystkich, którzy nazwą się „prawicą” bez względu na wyznawane idee, program i istniejące animozje.
Celem wyborów jest zwycięstwo, a zwycięzca rządzi, więc warto przed wyborami wiedzieć, co będzie priorytetem, jaki kierunek obierze większość rządowa, które projekty, jakie konkretnie ustawy będą głosowane w pierwszej kolejności, co będzie można odłożyć na później, a których tematów nigdy nie będzie się forsować lub wobec jakich zmian (np. libertyńskich pomysłów obyczajowych) będzie solidarny opór. A do tego potrzebne jest minimum programowe, pewien kanon, co do którego zgodzą się wszystkie podmioty tworzące wspólną listę.
A jaka przyszłość może czekać Jarosława Gowina. Jego odejście z Platformy jest tylko kwestią czasu, pytanie czy wydaje się możliwy transfer Gowina do PiS?
Podobnie jak w przypadku Zbigniewa Ziobry, tak i Jarosława Gowina, niestosowne byłoby mi wypowiadać się. Jak któryś z tych polityków będzie chciał rozmawiać z Prawicą Rzeczypospolitej, to stanie się to przedmiotem rozważań władz statutowych mojej partii.
Inna sprawa to ocena postawy ministra/posła Gowina oraz reakcji na nią władz partii i klubu parlamentarnego PO. Mamy do czynienia z politycznym grillowaniem polityka, który jest samodzielny, posiada własne poglądy, których w dodatku nie zmienia i może położyć je na szali osobistych korzyści. Z tego względu ocena PO jako partii niespójnej wewnętrznie oraz partii kierującej się wyłącznie koniunkturą, interesem wyborczym i sondażami, jest negatywna, a Jarosława Gowina, polityka z zasadami, oceniam z nutką sympatii i solidarności.
A zgadza się Pan z opinią, że dni Gowina są policzone i wkrótce zostanie wypchnięty z Platformy podobnie jak wcześniej Rokita albo Zyta Gilowska?
Z obserwacji wynika, że wokół Donalda Tuska nie może być wyrazistych i suwerennych osobowości, ale, po pierwsze, Jarosław Gowin może nie chcieć doprowadzić do wyeliminowania siebie z PO, gdyż mógł uznać, że więcej zdziała w Platformie nie będąc suwerennym, niż będąc suwerennym poza PO. Po drugie – Donaldowi Tuskowi taki polityk jak Jarosław Gowin może być potrzebny. Może mu wadzi, był niewygodny jako minister i dlatego się go pozbył z rządu, w przeciwieństwie do etatowych nieudaczników pokroju minister Muchy, ale jednocześnie uwiarygodnia Platformę Obywatelską i kanalizuje część konserwatywnego elektoratu przy tej partii.
Wydaje się, że Donald Tusk będzie chciał przepchnąć przez Sejm radykalnie liberalną ustawę dotyczącą związków partnerskich. Czy na tym tle może dojść w PO do rozłamu i odejścia z tej partii ostatnich konserwatystów?
Nie jestem pewien, czy premier rządu i szef partii, Donald Tusk, naprawdę chce przeforsowania ustawy dotyczącej związków partnerskich. Z jednej strony Platforma obawia się utraty liberalnych zwolenników, ale z drugiej strony nigdy nie obejdzie z lewej flanki Ruchu Palikota czy SLD. Miejmy również na względzie fakt, że jeszcze niedawno PO prezentowała się jako partia konserwatywna pod względem obyczajowym, politycy PO przed obiektywami kamer maszerowali na dni skupienia do kardynała Dziwisza itp. Tak więc wprowadzenie związków partnerskich głosami PO mogłoby rzeczywiście wywołać wewnętrzne napięcia i dziś nieprzewidziane konsekwencje.
Moim zdaniem najbardziej prawdopodobny jest wariant siedzenia okrakiem na barykadzie i przyjaznego machania do obu stron ideowego sporu, co w przypadku związków partnerskich oznacza, że PO zgłasza projekt Dunina, ale nie wszyscy posłowie PO za nim głosują, a to miałoby świadczyć o rzekomym pluralizmie wewnątrz partii i zapobiec odejściu większej ilości posłów z klubu w razie przyjęcia tego projektu.
A co jeśli jednak posypie się parlamentarna większość i rząd PO-PSL nie będzie miał wystarczającej i zdyscyplinowanej liczby posłów do głosowania ustaw. Realny jest scenariusze wcześniejszych wyborów?
Jeśli rząd straci większość w Sejmie, to możliwe są wszystkie scenariusze - zarówno wcześniejsze wybory, jak i zmiana lub dokooptowanie nowych grup politycznych, bo niekoniecznie całych klubów typu SLD czy Ruch Palikota. W każdej kadencji znajdą się bowiem posłowie, którzy są skonfliktowani ze swoją partią lub Klubem, albo są niepewni miejsca na liście w kolejnych wyborach i „tanio” zasilą inne ugrupowanie, szczególnie takie, które rządzi lub przynajmniej daje spore gwarancje na reelekcję.
Nie wykluczam również przedterminowych wyborów, a gdyby brać pod uwagę jedynie prognozy ekonomiczne, to niewykluczone, że Donald Tusk chętnie oddałby władzę konkurentom, aby to oni, a nie jego ekipa, zmierzyła się z ekonomicznym tsunami, które nadchodzi.
Taki scenariusz, czyli dobrowolne oddanie władzy, ma dla ekipy Tuska jedną, ale bardzo istotną wadę. Jeśli nowy rząd tworzyć lub współtworzyć będzie Prawo i Sprawiedliwość, to poprzednicy, premier Donald Tusk, ministrowie Jerzy Miller, Ewa Kopacz, Bogdan Klich czy Tomasz Arabski mogą stanąć przed Trybunałem Stanu za zaniechania po katastrofie smoleńskiej. Nie „przed”, chociaż tu też mają sporo na sumieniu, głównie Tomasz Arabski, ale „po” katastrofie, bowiem skala zaniedbań, bezprawnych działań oraz – moim zdaniem - zwykłego łajdactwa, była ogromna i doprowadziła do niebywałej sytuacji, że przyczyna śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej oraz innych osób nie jest wyjaśniana nawet tak, jak śmierć rowerzysty na drodze.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Grzegorz Lepianka.
Piotr Strzembosz, politolog, samorządowiec, autor scenariuszy filmów dokumentalnych i fabularnych. W wyborach samorządowych kandydat Prawicy Rzeczypospolitej na prezydenta Warszawy.