Marsz Niepodległości. Nie będę komentował, opiszę tylko to co widziałem. Chciałem pomóc, więc zgłosiłem się do służby porządkowo-technicznej. Zaczęliśmy się zbierać około godziny 13:00. Na początek dostałem odblaskową opaskę. Przywieziono stertę gazetek i książek. Najpierw pomału, później coraz większym strumieniem zaczęli schodzić się uczestnicy demonstracji. Chodziłem między tymi wszystkimi ludźmi i rozdawałem ulotki i gazetki. Brałem paczki chyba po 500 szt. i rozrywałem je. Taką paczuszkę rozdawałem bardzo szybko - ciągu 10 może piętnastu minut, ile ich było 4, 5 nie pamiętam..
W tle słychać było śpiewy okrzyki, wybuchały petardy i policyjną szczekaczka... Marsz ruszył i w pewnym momencie przede mną wyrósł kordon policyjny, szli pryskając gazem, używali pałek przeciwko wszystkim. Mnie uratował tylko dobry refleks zdążyłem się odwrócić, strumień cieczy uderzył mnie w plecy, a nie po oczach, kontem oka zobaczyłem tylko jak policjant uderzył pałka koordynatora naszej grupy, on tylko pokazywał ręka na nasze materiały do rozdania. Obok mnie znajdowało się starsze małżeństwo, policja potraktowała ich podobnie jak mnie. W grupie która zaczęła uciekać przed funkcjonariuszami byli zwykli ludzie, wszyscy byli zdziwieni, niektórzy zaczęli krzyczeć, ZOMO, gestapo.
Czym zawiniliśmy, że nas tak potraktowano? W reku ściskałem jeszcze plik gazetek, czyżby o nie chodziło? Ludzie płakali od gazu, popatrzyłem na gazetki, były na nich kropelki cieczy której użyli policjanci. Krzyknąłem: Świerze gazetki, pachną jeszcze gazem policyjnym!” ludzie wyrwali mi je z rąk. Wspólnie zdecydowaliśmy, aby dołączyć do Marszu Niepodległości. Bocznymi uliczkami, mijając znaczne siły policyjne dogoniliśmy demonstrację. Na placu Konstytucji została część demonstrantów. A ja zdjąłem opaskę służb porządkowych, resztę marszu przeszedłem jako zwykły uczestnik, nie żałowałem gardła. Uczucie dumy, że jestem tu razem z innymi potęgował obraz tłumów. Tłumów których nie potrafiłem ogarnąć, może 50 tyś, może więcej. Naładowałem się na kolejne miesiące kłamstw telewizji, mediów i polityków, nigdy nie uwierzę w bzdety, TVNu czy gówno wartej. Starczy mi to do kolejnej manifestacji polskości. Kolejna śmieszna rzecz kiedy wracałem metrem, ludzie jakoś dziwnie się ode mnie odsuwali, dlaczego zrozumiałem dopiero w domu, kiedy z mojej kurtki w ciepłym mieszkaniu opary gazu, kurta wylądowała na balkonie. Teraz dopiero zrozumiałem ludzi któzy opowiadali o pacyfikacji demonstracji przez milicje.